Tak naprawdę do Sychuan pojechaliśmy załatwić dwie sprawy.  Po pierwsze posadzić sobie pandę na kolanach, a po drugie zobaczyć Gigantycznego Buddę. Okazało się, że zdjęcie z pandą to nie taka tania sprawa. Pech chciał, że 700$ na fotkę z misiem zostawiliśmy w drugich spodniach i akurat w tym momencie nie mieliśmy czym zapłacić.
I tak oto musieilśmy tłuc się miejskim busem z resztą plebsu, żeby oglądać je zza krat jak jakieś zwierzęta. Czasami wydawało nam się , że są na wyciągnięcie ręki, ale wtedy zawsze pojawiała się ochrona i marzenia pryskały niczym bańka mydlana. Mimo wszystko udało nam się zrobić kilka ociekających miodem zdjęć. Po wszystkim śmiemy twierdzić, że słodsza od małej pandy jest tylko mała panda ujeżdżająca konia na biegunach. Między innymi dlatego, że po wyjściu nie myśleliśmy o słodyczach przez bite 15minut. Od tamtej pory do kawki zawsze oglądamy zdjęcia małych pand.

   wp-1487341118114.jpg

wp-1487340722662.jpg

wp-1487342747556.jpgwp-1487341676294.jpgwp-1487341669242.jpgwp-1487341444979.jpgwp-1487341287485.jpgwp-1487341439897.jpgwp-1487341123778.jpgwp-1487340022572.jpg

Być w Chengdu i nie zobaczyć wielkiego Buddy to jak być nad polskim nadmorzem i nie skorzystać z promocji w namiocie diversa. Żeby nie pluć sobie w brodę  (jak przez te bermudy w papugi z zeszłego sezonu) pojechaliśmy do LéShān obejrzeć 71metrowego giganta, a przy okazji zostawić na nim kilka wlepek Pogonii Szczecin. Wierzcie lub a, ale wlepki zostały w tych samych spodniach co dolary! Na szczęście mieliśmy przy sobie markery więc leshan zostało otagowane.


I piekielnie pyszny , piekący więcej niż dwa razy   hot pot 😈

wp-1487339014449.jpgwp-1487340012874.jpg

leshan, wielki budda, giant buddha, chengdu, syczuan, sychuan, panda, pandy, breeding center, chinskie chiny, backpackers, podróże, podroze